Informacja jest dzisiaj potęgą. Wszystko jest informacją – reklama proszku do prania czy zadanie do wykonania w szkole, na studiach czy w pracy – bombarduje nas z każdej strony. Świat funkcjonuje przez to znacznie, ZNACZNIE szybciej, sam go czasem nie ogarniam…
Współcześnie w ciągu kilku lat produkujemy tyle danych i komunikatów, ile cała ludzkość była w stanie wytworzyć od początku swojego istnienia, komunikowanie pochłania coraz więcej naszej uwagi i czasu (TO STRASZNE… Serio). Przez to sprawy się piętrzą, czas się kurczy, stres rośnie. Dlatego zaczynamy panikować, robić kilka rzeczy na raz licząc na to, że którąś uda nam się zrobić w terminie (zbyt często się jednak nie udaje), lub któraś będzie łatwiejsza od innych.
W języku psychologii nazywa się to multitaskigiem, a w języku polskim można to odwołać do powiedzenia „to takie wszystko i nic”. Bo mózg tak nie działa. Robiąc wszystko na raz nie robisz nic, albo przynajmniej zajmuje Ci to znacznie więcej czasu i kosztuje trochę stresu. Pokazują to „badania amerykańskich naukowców”, którzy – jak wiadomo – badają wszystko, a tym razem udowodnili, że produktywność osób funkcjonującym w chaosie zwanym multitaskingiem spada o 40%.
Wielozadaniowość nie działa
To moja teza, być może prowokacyjna, ale chcę Was sprowokować.
Jeśli uczysz się z książki i słuchasz muzyki, albo próbujesz podsłuchać rozmowy a ścianą, to skupiasz się na jednej z tych dwóch rzeczy, bo są to dwie oddzielne czynności prowadzone przez odrębne obwody w mózgu. Mało tego, przyswajanie kolejnych informacji powoduje, że poprzednie trafiają w niewłaściwe miejsce transportowane niewłaściwymi ścieżkami połączeń nerwowych. Mózg uczy się nowych procedur i sposobów adaptacji zamiast skupić się na zapamiętywaniu czegoś co powinno dać nam 5 na egzaminie.
Kiedy oglądasz „Modę na sukces” albo „House of Cards” jednocześnie próbując ogarnąć coś merytorycznego – Twoje zdolności poznawcze stają się strasznie płytkie. No i spalasz energię, która jest niezbędna do tego, żeby normalnie funkcjonować. Jeśli czujesz, że najważniejsza rzecz, która ma być zrobiona właśnie ci ucieka przez inne „czasoumilacze”, zatrzymaj się, wyłącz wszystko, wyjdź. Wróć. Weź czystą kartkę papieru i pomyśl.
Jak to zmienić?
Jest X rzeczy, które muszę zrobić danego dnia. Zapisz je i ponumeruj. Powieś przed oczami, naklej gdzieś na półce, na tablicy. Zacznij od pierwszej rzeczy, a jeśli ta jest za trudna, weź się za prostszą. Mnie często pomaga wtedy wertowanie listy od końca. TYLKO SKUP SIĘ NA JEDNEJ I SKOŃCZ JĄ. Zobaczysz, że zrobisz to szybciej niż się spodziewasz. Potem skreśl ją z listy bardzo wyraźnie, żeby nawet ogonka od „y” nie było widać. Weź głęboki wdech, pomyśl sobie “super, jadę dalej”!
I idź do następnej. Nie daj się złapać na wyrzucanie śmieci, telefon od kumpla… To szczególnie do Was magistrzy, zakładający folder na pulpicie o nazwie “PRACA MAGISTERSKA”, na miesiąc przed pierwszym terminem obron Waszych kolegów.
Wyrób w sobie nawyk zaczynania rzeczy o pełnych godzinach i oszacuj ile dana rzecz może ci zająć. Może to idiotyczne, ale nauczyłem się tego oglądając „Dzień Świra”, w którym 49-letni Adaś Miałczyński dowolnie przesuwał wskazówki budzika, żeby tylko zacząć coś robić o pełnej godzinie. Ucz się godzinę, pisz pracę dwie, spędź pół godziny na spacerze.
Nawet jeśli masz wszystko świetnie zaplanowane, ale w tym planie zadania z danej kategorii się przeplatają i wracasz do nich – to jest zły plan. Zbierz wszystkie rzeczy zbliżone do siebie tematycznie i połącz je w jeden blok, w „projekt” (bardzo modne słowo ostatnio, wszystko jest projektem”… nawet jeśli już zostało zrobione)
Zakładam, że teraz czytasz ten artykuł w przerwie między codziennymi zajęciami, super! A jeśli tak nie jest, statystycznie zmarnowałeś kilka minut, które cię rozproszyły, ale jesteś uratowany – akurat ten tekst powiedział Ci, że masz tego więcej nie robić. Dlatego jeśli trafisz w Internecie na coś, co bardzo Cię zainteresuje i koniecznie chcesz to przeczytać – zapisz sobie link do tego artykułu, wróć i dokończ lekturę dopiero w momencie, gdy jesteś pewien, że dana rzecz jest skończona na 100%.
Wir fejsa wciąga, youtuba jeszcze gorzej… Zanim się zorientujesz, dwie godziny minęły i nic, co miałeś zrobić, nie zostało zrobione. A twój mózg jest jak podziurawiony ser. Dlatego po prostu wyłącz komputer i telefon. Do zobaczenia wkrótce!