O tematach rodzinnych, naszych planach, ważnych decyzjach dyskutujemy często, ale sprawy finansowe omijamy szerokim łukiem, tworząc z nich temat tabu. Nie wiem jak Wy, ale osobiście bardzo nie lubię pytań w stylu „Ile zarabiasz?”, „Ile wpadło Ci tej premii” albo stwierdzeń „O! To nieźle zarabiasz w tej firmie”. Powodują one duży dyskomfort i krępują mnie. Też tak macie?
Z ostatniej analizy Work Service wynika, że Polacy chcieliby aby w ogłoszeniach o pracę pojawiała się informacja na temat wynagrodzenia. 80% ankietowanych twierdzi, że taka wiadomość jest niezbędna dla osoby, która poszukuje pracy i ułatwia selekcję ofert. Temat dość głośno odbił się echem na forach internetowych. Sporo komentujących odnosiło się do polskiej mentalności w kontekście pieniędzy i tego jaki to ma wpływ na nasze życie zawodowe – z pensji robimy tajemnicę, nie potrafimy negocjować wynagrodzenia i boimy się rozmawiać o podwyżce więc nic dziwnego, że ma to przełożenie na oferty pracy, w których informacji o zarobkach zwyczajnie brakuje. Wszak oferty o pracę w Polsce tworzą Polacy.
W komentarzach padały hasła, że Polacy są zakompleksionym narodem, który boi się mówić o zarobkach i nie dotyczy to tylko wynagrodzeń, ale nawet ogłoszeń sprzedaży, gdzie nie podajemy cen, ale umieszczamy informację „więcej informacji prv”.
Skąd u nas takie uprzedzenie do tematu pieniędzy? Dlaczego jest to dla nas kłopotliwe?
Znacie taki kawał? (właściwie to nie kawał a smutna rzeczywistość)
Zgonię tu trochę winy na naszą historię. W czasach szlacheckich o pieniądzach się po prostu nie rozmawiało (taki był wzorzec i etykieta), w dobie inteligencji stawiało się wszystko ponad wartości materialne. Przed 1989 rokiem panowało powszechne przekonanie, że ten któremu udało się dobrze zarobić to cwaniak, mający wejścia i chody. Model obywatela-kombinatora pokutuje niestety do dzisiaj.
Bogaty to pewnie ukradł. Ile razy to słyszeliście? Panuje powszechny osąd, że jak komuś się powodzi to zapewnie rąk sobie od pracy nie wyrwał, a jedynie dobrze kombinował. Nic więc dziwnego, że wielu ludzi degraduje swoje zarobki, sukcesy finansowe w obawie o publiczny osąd, jakoby robili przekręty, machlojki i korzystali z układów, układzików albo koneksji i znajomości.
Wśród osób niezamożnych wielokrotnie spotkałam się z opinią, że wstydzą się braku pieniędzy. Nasza kultura narzuciła pewne wzorce i osoby biedniejsze traktowane są jako niezaradne. Bieda stała się synonimem nieróbstwa i lenistwa. Mało kto wie, że w rodzinach zajmujących się osobami starszymi, średnie wydatki miesięczne na leki przekraczają 500 zł, a co czwarty rodzic to osoba samotnie wychowująca dzieci (na podstawie raportu Szlachetna Paczka 2017). Człowiek niezamożny wcale nie musi być nierobem! Wszystkich wrzucamy do jednego worka. Czy my nie potrafimy znaleźć w życiu środka tylko zawsze lecimy po skrajnościach?
I znowu człowiek wydaje pieniądze, których nie ma, na rzeczy, których nie potrzebuje, by imponować ludziom, których nie lubi (Danny Kaye)
Jak często porównujemy się do innych? Nakręcona spirala surrealistycznych standardów życia, popycha nas do zaciągania kredytów, pożyczek w myśl zasady – zastaw się, a postaw się. Organizujemy wystawne imprezy za pożyczone, bo nie chcemy być gorsi od innych. Jednak przyznanie się do zaciągniętej pożyczki na potrzeby zrealizowania wystawnej komunii czy wesela już nie idzie nam tak łatwo.Niebezpieczne porównywanie się doprowadza nas do frustracji i poczucia wstydu, że niewystarczająco oszczędziliśmy albo jesteśmy życiowo nieporadni.
Pieniądze to niewątpliwie ważny aspekt naszego życia. Unikamy tematu kasy, bo wydaje nam się, że nadmierne skupianie się na niej, czyni z nas materialistów, a przecież największe szczęście i dobro to rodzina, zdrowie i miłość.
Potencjalni pracodawcy kuszą nas górnolotnymi hasłami jak rozwój, dobra atmosfera, czasami kartą Multisportu czy biletami do kina, zapominając że dla 90% kandydatów to właśnie zarobki będą rozstrzygającą kwestią w podjęciu decyzji o pracy. To pokazuje, że pieniądze to nie tylko dodatek do życia i środek na przeżycie, ale bardzo istotny wymiar.
Mimo, że pieniądze są dla nas tak bardzo ważne, nie chcemy być postrzegani jako zepsuci, dlatego temat kasy skutecznie omijamy, wręcz go wykluczamy z powszechnego obiegu, „(…) A przecież pieniądze są niewinne. To my obarczamy je własnymi grzechami, demonizujemy i fetyszyzujemy” (Manana Chyb).
A Wy jak myślicie? Dlaczego pieniądze to ciągle temat tabu? Rozmawiacie ze znajomymi o mamonie? Doradzacie sobie jak oszczędzać, jak prowadzić domowy budżet? Co myślicie o tym, aby w ogłoszeniach o pracę zaczęły pojawiać się widełki płacowe? Podzielcie się spostrzeżeniami w komentarzach.